No to się stało byłem na koncercie ale nie miałem ochoty popływać na rękach ponad głowami tłumu.
Generalnie od wielu lat nie byłem na koncercie zwłaszcza punk rockowym. Latka lecą ale dusza nadal ta sama czupurna, miejsce na sali też ulubione (ta cienka linia na granicy pogo i tylko słuchających). Łatwo tam wpaść w dziki pląs jak się chce lub jak cię wyrwą :), a zarazem możesz spokojnie posłuchać jeśli nie chcesz się angażować w tan.
W Łodzi byłem na pierwszym w Polsce WordCampie (spotkanie miłośników systemu do blogowania Word Press). Po prezentacjach część nieoficjalna była w klubie „STEREO KROGS” a tam w godzinach późniejszych był akurat koncercik Bladych Loków.
Dali czadu, gostek na perkusji dał cudowną solówkę w oczekiwaniu na bis. Poleciały stare kawałki co to ich słuchałem lata temu. Najlepszy odbiór miały chyba „No Pasaran” i „Skóra”. Szkoda tylko że Blada Ala odpuściła sobie kawałek „Pieprz mnie”, a czopek z publiki który miał dać karaoke z tymi słowami wcale nie znał tego wzdychanego utworu :(
Generalnie to fajny koncert był i zapewniam że byłem grzeczny :> za to od 3 dni leci w słuchawkach ostrzejsza muza, choć dziś naszło mnie na Boba Marleya więc wracam do normalności i słuchania wszystkiego.
Nie żebym się upalił albo coś, ale fotka poniżej chyba najlepiej oddaje gorący klimat jaki był na koncercie.
Jeden komentarz