Nigdy nie byłem pracoholikiem ale ostatnio chyba pracuję nadmiernie. Już nawet człowieczka do roboty mam zamówionego choć wolę pracować sam :(
Księgarnia leży nie ma komu się zająć wprowadzaniem kupionych książek leżących w pudle, nie mówiąc już o właściwym rzeźbieniu żeby działała jak trzeba. Nie ma czasu na napisanie regulaminów, helpów, szablonów maili itd
Za to zasadzki się wypiętrzają w kosmos z każdej strony, począwszy od USOS-a, przez robotę na dziewięciometrowych rusztowaniach do Matki co to jej skóra pękła w miejscu po trepanacji czaszki i jest ganianie po chirurgach :( o tym że mało co a w kosmos by poleciała sprawdzając szczelność butli gazowej zapalniczką nie wspomnę. Siwieje się z powodu rodziców nie dzieci
Ale tak zawsze mam :( od kiedy się uczę po dłuuugiej przerwie, jak są egzaminy to wszystko mnie atakuje, co zawsze działa nie chce ruszyć, światła są tylko czerwone, Matka albo ktoś inny ląduje w szpitalu lub na cmentarzu. Zupełnie jakbym miał zostać nieuczony .
Jak miałem rok przerwy między liceum a studiami cisza nic się nie działo, przed liceum też parę ładnych lat spokoju a kiedy się mam uczyć to sajgon.
Oczywiście przegląd samochodu miałem w środku sesji, a że święta to warsztaty nie pracowały, a to nie mieli czasu bo terminy zaklepane, wow wszyscy mechanicy chyba też na wyspach :) Ale nic to przegląd klepnięty można jeździć, lista napraw czeka na po sesji :)
Na pisanie też nie mam czasu echh… jeszcze 2 tygodnie i się uspokoi
Zaczynam się zastanawiać nad cofnięciem honorowego doktoratu dr Jarkowi bo nie staje na wysokości zadania, miał dzwonić i mówić czy załatwił a tu środa a telefonu nie ma :( jak tak dalej pójdzie z niespodzianki wyjdą nici
koniec żali
za oknem piękne słońce :)
najbardziej podoba mi się to ostatnie zdanie ;)
każdy czasem potrzebuje się wyżalić – nie krępuj się, wszelkie wynurzenia naszych kolegów/koleżanek z roku są mile widziane ;p