Swoją drogą to faktycznie pamięta się żeczy pozytywne i raczej nikt się nie chwali jak to musiał z zatkanych i pełnych pisuarów pety wyciągać żeby spłynęło, a że z narzędzi miał to co na sobie, ewentualnie jakiś patyk schowany żeby ręką nie grzebać…
Tak ja też mimo mojej pamięci pamiętam kilka zdarzeń.
Pamiętam poranną zaprawę, taką jak co dzień 7 kilometrów do przebiegnięcia -38 stopni na dworze (byłem w białymstoku i tylko tam widziałem, ba sam robiłem ;) hałdy śniegu wysokości latarni) akurat tego dnia ktoś mi czapkę ukradł w nocy – efekt 2 dni mnie głowa bolała od tego biegania po mrozie tylko w dresie.
A co powiecie na stwierdzenie szefa kompani że gówno go obchodzi skąd, ale ma mieć 2 kanistry benzyny na wieczór (w domyśle idź i ukradnij komuś z samochodu), ewentualnie ogłaszał po apelu że jest przegląd wieczorem a komu brakuje ręcznika to u niego są za 1/2 ceny :), oczywiście nikt go nie nakrył bo i nie próbował ale przed apelem prawie każdy miał ręcznik a po apelu połowa kompani już nie miała (w trakcie apelu tylko on wchodził na sale) – fajne z perspektywy czasu śmieszy niektórych, czasem wspomina się jak przygodę, ale bądź wtedy w jednostce i płać złodziejowi.
O fali nie będę wspominał bo dziadki mi odpuścili, ich strach miał wielkie oczy :> (grunt to się dobrze sprzedać). Nie ukrywam że trochę mnie kosztowało nerwów i emocji przekonanie ich że nie warto mnie męczyć. Siły niewiele, bo tylko jeden za to efektowny pokaz zdenerwowania wystarczył, a potem już była tylko łagodna perswazja i przypominanie że Człowieka ze Szmulek się nie rusza ;) (swoją droga to ciekawe że scyzory wiedzieli co to są szmulki u krawaciarzy, nie spodziewałem się tego że są tak znane)
Pamiętam jak dziś Bazyl (chłopisko ponad 2 metry, ręce jak okrągłe bochny chleba, to co inni we dwóch dźwigali on brał jeden i pewnie jeszcze coś by utrzymał) stoi w piżamie przed „dziadkiem” (takim wielkości obecnego prezydenta) ściska rękoma nogawki od piżamy aż ta się zaczyna drzeć i ze łzami w oczach szlochając mówi „kurwa siedziałem w pierdlu przez takiego jak ty bo dałem mu po ryju, nie chcę tam wracać, proszę dajcie mi spokój) nie wiem czy kapral Klej by przeżył tą konfrontację, szczęściem dla siebie odpuścił. Po tej akcji już Bazyla mniej ganiali, szkoda że umysłem nie dorównywał swojej sile, miałby spokój bo to lękliwe o własne zdrowie kurduple były.