To raptem trzydniowy wyjazd a po tygodniu jeszcze się nie odbiłem z robotą :(
Ale za to jaki wyjazd! i ile się działo.
Sam nie wiem od czego by tu zacząć czy od tego że miałem okazję poznać wiele fajnych osób, czy od poruty udokumentowanej fotką jak siedzę na stole podczas prowadzenia pogadanki o sematycznym webie. Chyba za bardzo sobie wziąłem do serca ideę że WordCamp to spotkania na luzie ;)
W czwartek o zmierzchu dotarłem do Poznania mając mapę w kieszeni bezstresowo ruszyłem z dworca w miasto.
Niewiedzieć czemu (wszak to spore miasto) bez żadnych problemów i pytania o drogę dotarłem na starówkę i na rynek. Nie powiem całkiem ładnie mają, nasza starówka jest zupełnie inna i jakaś taka bez wyrazu. Zakręciłem się trochę, potem spojrzenie na mapę i mały przemarsz w kierunku noclegu. Spokojnie do schroniska TPD można dojść na piechotkę z centrum. Schronisko samo w sobie jest jak zużyte ale czyste, nocowałem w dwóch różnych pokojach i jak będę w Poznaniu znów się tam zatrzymam. Łóżko, czajnik, prysznic w jedynce za 55 zł (w dwójce za 45 zł jeszcze sedes w zestawie dają) to chyba dobry stosunek ceny do warunków. Problemem może być że na dzień trzeba opuścić schronisko oraz nie bardzo dają wracać po północy no i kluczowy problem – brak WIFI.
Po zakwaterowaniu małe negocjacje w recepcji że wrócę po 22.00 i spacerek na beeforka. Jako że nikogo nie znałem a miejsce generowało się dość dynamicznie na facebooku i był wybór pomiędzy 3 knajpkami to było ciekawie :>. Suma summarum zapadłem na kanapie przy drzwiach w Pubie u Braci a facebook zrobił resztę (odnaleźli mnie bez trudu). To był udany wieczór prelegentów ;) i nie tylko, co prawda stół był za długi i rozmowy się toczyły w dwóch kręgach ale fajnie było. Z ciekawostek wieczoru pamiętam ciastka z robakami (fabrycznie zapiekane jak rodzynki) są smaczne i rozeszły się momentalnie :) Jurek za pomocą tajnej broni (soplica orzech laskowy) udowodnił że to co mówią o oszczędności poznaniaków to mit. Swoją drogą fajna sprawa z tymi orzeszkami w płynie, ciężko mnie było oderwać od Cpt. Morgana ale wdzięczny Jurkowi jestem że mnie w końcu przekonał do spróbowania tej słodkości. Prelegentka Magda z pewną znaną mi już bibliotekarką uciekły pierwsze bo im zakonnice drzwi do noclegu najwcześniej zamykały. Organizator WordCampa Paweł już pierwszego dnia dał się poznać z dobrej strony, reszta osób też okazała się bardzo przyjazna :)
Było lajtowo i bez przeciążania obwodów więc rano wszyscy rześko spotkaliśmy się na WordCampie.
Jeden komentarz