Byłem dziś na siłowni 5 godzin.
Tak na serio to nie na siłowni a w robocie nr 2 i siłowałem się jako robol z wiertarkami drabinami itd. Tak czy siak uszarpałem się do tego stopnia że ciało dołączyło do mózgu i jak robak jestem bezsilny.
Wracam do domu a tam błoga cisza tylko kot (śpi i nie narzuca się) i nikogo więcej :)
Miałem na obiad sobie zrobić schabik z grila, ale siły nie stanęło na coś tak męczącego. W drodze do domu za to kupiłem sobie browary, w tym jakiegoś nieznanego, co prawda jego cena poruszyła mnie trochę 1,8 zł za 0,5 litra ale nalepkę miał ciekawą. Zgodnie z przewidywaniami ten nieznany wynalazek to piwo-alpaga była 7% i masakra w smaku. Szybki rachunek sumienia wykazał że schabu w piwie jeszcze nie robiłem więc skoro mam piwo niepijalne to zepsujmy sobie i obiad ;)
Zepsucie nie wyszło (mięsko wyszło świetne nad wyraz) za to dietetyk odfrunie jak usłyszy co ja na obiady chcę jadać :)
- Schab ćwierć kilo (te szczątki co się na kotlety nie nadają)
- Piwo jasne ćwierć litra
- Żółty ser (tylżycki) kostka 3cmx3cmx3cm
- Bogata łyżka śmietany
- Łyżka smalcu normalnego co się samemu ze słoniny wytapia i łyżka nibysmalcu (królewski w tym przypadku) kupnego takiego co ma wszystko cebulę morelę jabłko a nie ma smalcu w sobie
- co nieco gałki muszkatołowej soli i pieprzu
Fotki niema bo wygląd przeciętny był i nie chciało mi się eksponować.
Mój schab to były 3 kawałeczki które od wczoraj w lodówce nasiąkały solą i pieprzem. Wrzuciłem je na patelnię ze smalcami tak że sobie głęboko pływały, obsmażyłem równo z obu stron, żeby woda ze środka mięska nie uciekała. W trakcie obsmażania oskrobałem na mięsko trochę gałki. Po kilku minutach smażenia wlałem browar i pogotowałem tyle czasu aż sosu zostało tylko nieco więcej niż przed dolaniem piwa. Kawałki mięsa wtedy pokroiłem (bezpośrednio w sosie na patelni) na taki rozmiar wprost do jedzenia. Ser żółty w cieniutkich plasterkach skroiłem do sosu, dodałem łychę śmietany i mieszałem aż się sosik ujednolicił. Koniec, gotowe.
Do sosu z mięsem wrzuciłem na patelnię porwaną na kawałki kajzerkę i pychota taka powstała że aż nie do wiary.
Zdecydowanie polecam wszystkim to danie!
Tylko 15 minut roboty, brudna jedynie patelnia no i rewelacyjny smak, jednym zdaniem, po raz kolejny wykoncypowałem świetny i prosty przepis.
Zapisuję tutaj żeby nie zapomnieć bo wielka szkoda by go było.