B.G. (Before Google) A.G. (After Google) moja nowa miara czasu

Ostatnio ktoś pokazał mi taki fajny obrazek wzbogacony moim opisem w czerwonych ramkach fragment do którego nawiązuje jest poniżej

linia czasu pokazująca lata przed i po google

Wprowadziłem do swojego języka nową datę przełomową B.G. i domyślnie nie wymieniane A.G. to taki równoważnik jak p.n.e i n.e tyle że oparte o Google nie o Chrystusa.

Zdecydowałem się na taki krok nie bez kozery i choć dla niektórych zapewne będzie świętokradztwem to co uważam, ale zmiany jakie wprowadza wielkie G będą moim zdaniem większe niż te wprowadzone przez Wielkiego Ch.

Wielkie G ma lepsze narzędzia do propagacji idei swojej wiary i tyle. Czy będzie przelane tyle krwi co za Chrystusa to nie wiem ale wielkie G jest równie pazerne co Kościół a to się kończy rozlewem krwi. Póki co anektują co się da i okrzykują swoim podobnie jak Kościół w średniowieczu (np. sobótka vel wigilia św. Jana) Mają wpływ na to co wiemy i wiedzą o nas więcej niż czarni prowadzący skrupulatne księgi kto ich wpuścił po kolędzie a kto nie.

Chrześcijaństwo pierwotne było inne niż obecne i z wielkim G też tak będzie. Jak już połknie świat i zacznie zżerać własny ogon wtedy wszyscy zapłacą podatki jakie nałoży. Skończą się darmowe usługi a ponieważ konkurencja zostanie w pień wycięta lub wchłonięta, będziemy płakać i płacić.

Już tłumaczę o czym piszę w czasach B.G. miałem wybór wyszukiwarki spośród kilkunastu różnych choćby jeszcze pamiętane hotbot, yahoo, altavista, excite, metacrawler, astalavista ;) infoseek, netoskop, czy przez jakiś czas moja ulubiona wyszukiwarka treści z wyszukiwarek emulti, sprawdźcie ile z nich przetrwało radosny pochód wielkiego G.

W czasach B.G. wystarczyło kilka kroków i można było spokojnie zadać pytanie na grupach dyskusyjnych „Jak sąsiadowi powiedzieć żeby pornole oglądał ciszej bo u mnie dziecko słucha”  i spać spokojnie że sąsiad nie będzie cię omijać, a teraz zadaj takie pytanie a sąsiad cię zwymyśla bo szukając swojego adresu w sieci może je dostać na tacy. A nie daj bóg żeby jeszcze  do tego jakiś wykop effect się zrobił bo cała ulica będzie się z sąsiada (w sumie bogu ducha winnego) śmiała i gość może do sądu o znieważenie publiczne wystąpić albo bezpośrednio naklepać po twarzy.

I jeszcze ta wszech obowiązująca powoli tandeta, prawie połowa serwisów w wersji beta (fakt z ubiegłego tygodnia „no opublikowaliśmy taki bo już reklamy poszły do mediów i coś trzeba było pokazać”), dotyczy to również innych firm nie tylko googla weźmy np. mico$oft czy może być dopracowany nowy system w 2 lata? Już się mówi że win7 za 2 lata będzie starym systemem a ja nadal nie mam wszystkich sterowników dla sprzętu, abstrahując od jego braku kompatybilności w dól.

Coraz szybciej coraz gorzej, a jak wielkie G faktycznie wygra batalię o sieci komórkowe to po pszczołach :( a w niedługim czasie i po ludzkości :(

i tym optymistycznym akcentem niczym w Day After „W życiu na ziemi udział wzięli…” idę dziobać na niedzielny egzamin.

Autor: Arek Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

4 komentarze

  1. Pingback: Niedoszły Bibliotekarz » Blog Archive » elektroniczny egzemplarz obowiązkowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *