Byłem ostatnio w jednej placówce, ło matko jakaż tam ciasnota. Jako że jestem grubasem (ale cisza nie mówcie nikomu) ledwie się zmieściłem w przejściu na „zaplecze”, alejki między regałami też jakieś wąskie tam mają.
W biblio jest jeden stolik dla czytelników, więc zupełnie nie wyobrażam sobie jak ma być tam przeprowadzona jakaś akcja „lata w mieście”. Jeżeli wpadnie tam banda dzieciaków powyżej 4 sztuk to jak ich upchać? no chyba że prowizorycznie nadmiar po kątach i w alejkach porozstawiać to będzie po problemie ;). No jest jeszcze jedno miejsce przy stoliku z katalogiem (stolik tak wielki że zamiast komputera laptop na nim leży) więc jedno dziecię tam się też upcha.
Wobec powyższego (i przy okazji ładnej podeszczowej pogody) zbudowaliśmy koncepcję wybicia kawałka ściany i korzystania z tarasu za oknem na potrzeby „biblioteki w zieleni”. Leżaki, kawka, no koncept zaprawdę świetny, mamy tylko jeden problem o nazwie konserwator zabytków. Chyba może może się nie zgodzić na nasz radosny pomysł zmiany elewacji zabytkowego budynku.
Muszę chyba zmienić telefon bo brakuje mi w tym poście fotki tarasu, obecny daje taką jakość zdjęć że normalnie żal ujęć.