Wczoraj jak to w piątek zjazdowy po robocie nr1 wybierałem się do szkoły. Ponieważ zajęcia obowiązkowe (dla zaocznych żeby nie było niedomówień) są od godziny 13 byłem jak zwykle spóźniony.
Po tych obowiązkowych zajęciach mam dwu godzinną dziurę bo fakultet o nazwie ekonomia, mnie jakoś nie kręci więc piątek to nie jest mój ulubiony dzień w szkole.
Tak więc jak byłem w drodze do szkoły zadzwoniła Bibla i powiedziała że nie mamy ostatnich zajęć wieczornych (obowiązkowych). Szpila musi być ;) oczywiście na stronach IINiSB żadnej wzmianki o odwołaniu zajęć. Więc sobie odpuściłem i poszedłem na wagary z połowy jednego przedmiotu.
Swoją drogą to wielkie współczucie dla tych co jeżdżą z daleka wykosztować się na nocleg w wawie a zyskać jeden wykład, informacje dostępna w internecie o odwołanych zajęciach zaoszczędziła by im sporo kasy. Przykładowo Zbyszkowi zaoszczędziła by 300 km jazdy samochodem bo chłopak dojeżdża w każdy dzień zjazdowy z okolic Radomia.
A o co chodzi w tytule widać poniżej, jak tylko mnie nie ma to dziewczyny balują i jeszcze mnie mms-ami drażnią :
Fota oddaje całkowity absurd stereotypu bibliotekarki jako cichej, smętnej, zakurzonej i w koczku. Na podstawie dwuletnich obserwacji już ja się domyślam który stolik był najgłośniejszy :>
szpila źle wbita: zajęcia zostały odwołane ok. godziny 12.00 w piątek i NAPRAWDĘ wcześniej nie było wiadomo , że ich nie będzie. Podanie info na stronie www dla podróżujących 300 km nic by więc nie zmieniło.
to jest właśnie to moja pochopność niczym u Żwawca,
muszę zapamiętać że moja perspektywa bywa za wąska, i klepnąć czasem zbyt łatwo…
:)))…wiesz za co :)
Fajny tytuł:)
thx