Jestem trochę przesądny wierzę że czasem coś/ktoś daje nam znaki.
W robocie nr 3 (ostatniej z tych dawnych elektrycznych jakie mi pozostały) dostałem dziś drugie ostrzeżenie. Dwa centymetry wyżej i kombinerki wydziobały by mi oko a spadając z 6 metrów pewnie bym się nieźle rozbił jeśli bym przeżył.
Pracowałem sobie na długaśnej drabinie pod sufitem na hali, jak zawsze samotnie i bez zabezpieczeń. Coś tam skubałem kombinerkami i jak nigdy przez 25 lat używania tego narzędzia zrobiłem sobie nim krzywdę, dziurę tuż pod okiem, krwi się trochę polało ale fart wielki zadziałał. Trochę wyżej i na pewno bym z drabiny spadł bez oka a że wysoko to kto wie jakby się to skończyło?
Niecały rok temu zjechałem w tej samej robocie po ścianie i drabinę szlag trafił też miałem szczęście jak diabli. Dwa wypadki z długaśnymi drabinami i fartowne zakończenia dają do myślenia…. czas sobie odpuścić bo trzeci wypadek może być tragiczny w skutkach. Najwyraźniej mój czas pracy jako elektryk ekwilibrysta dobiegł końca.
Niebawem porzucę tą pracę bo w sumie teraz trzymam ją tylko z sentymentu, lubię widzieć fizyczne efekty pracy moich dłoni, praca przy komputerze nie daje tej radości.