Jakoś nie mogłem się zebrać do tego podsumowania BFG2012 bo było jak dla mnie dziwnie. Tak jak w ubiegłym roku załapałem się rzutem na taśmę i w sumie cieszę się że byłem, ale wiedzy stamtąd nie wyniosłem wiele.
Po pierwsze atmosfera.
Wszyscy w opisach recenzjach chwalą sobie że atmosfera była doskonała, że było blisko do ludzi na scenie itd. Być może jeśli by był jakiś większy dystans czasowy do WordCampa to bym przytaknął bo faktycznie aftera spędziłem z prelegentami. Jednak to nie wszystko co buduje atmosferę, przykładowo jak Łukasz zaczął się wypowiadać z widowni to aż dreszcz przeszedł po nas, taki niemy neg poleciał od reszty publiki. Po WordCampowym rozluźnieniu następne spięcie pośladków wywołał tekst „pilnuj laptopa” usłyszany w tłumie, to samo na afterze ktoś ładował telefon (stary trup) i największy problem miał że go ukradną. Rozumiem lęki w nie najlepszych czasach żyjemy ale jak wspomnę poprzednie dni na #WCGda gdzie telefony i komputery walały się wszędzie to jednak atmosfera #BFGdansk była spięta.
Po drugie obiekt i organizacja ruchu.
Karmili nas dobrze i to fajna sprawa tak latać po stadionie ale może nie tak często albo nie tak daleko. Tu się prezka przeciągła tam za wcześnie skończyła a człowiek w drodze między szatnią a pucharową czy ligową. Ruch służy a i owszem ale można było prezentacje polokować tematycznie. Przykładowo vlogi, youtube, postprodukcję video itd zamknąć w jednej sali a w drugiej sprawy technologiczne w trzeciej prawno marketingowe itd… niestety wszystko było wszędzie :( a kilometry pykały. Rejonizacja tematyki w przypadku wielu osób by ułatwiła funkcjonowanie na Blog Forum Gdańsk.
Wycieczka po stadionie była doskonała w dużej części przez opowieść głównego technicznego stadionu. Spodziewał się wzmożonego ruchu w wifi, zakładał że będziemy mieli po 2 aktywne urządzenia na raz. Nie rozczarowaliśmy go mieliśmy średnio po prawie trzy aktywne urządzenia i zatkaliśmy sieć. W szczytowym momencie robiliśmy 70 mega ruchu w świat (aż biedak dzwonił do TASK żeby podnieśli mu limit z 50 mbps na 100) bo zablokowaliśmy stadion. 250 blogerów zrobiło większy ruch na łączach niż pełen stadion podczas Euro SZACUN DLA NAS :)
Po trzecie wiedza.
Ładne prezentacje, niezłe przedstawienia tematyki, ale chyba muszę zacząć przywykać że ciężko coś nowego na takich imprezach się dowiedzieć. Choć może to niezbyt szczęśliwy wybór prelekcji z mojej strony był przyczyną rozczarowania poziomem merytoryki. Świetna prezentacja zawierająca elementy livehacking w wykonaniu Piotra Koniecznego niestety wiele mi nie dała a tytuł „Hakowanie blogerów” odebrałem inaczej. Wykład „Jak legalnie opublikować cudze zdjęcia na blogu” był merytoryczny ale to tylko było liźnięcie tematyki bo jak w 30 minut wejść głębiej w zagadnienia praw autorskich. Muszę się zastanowić czy problemem był zbyt krótki czas prezentacji przez co były powierzchowne, czy poziom mojej wiedzy odbiega od docelowego zaproszonej publiczności.
Być może powinienem podchodzić do Blog Forum Gdańsk jak do spotkania towarzyskiego (wszak w kuluarach się nagadałem co niemiara), a nie jako do imprezy z której wyniosę konkretną wiedzę? Była okazja spotkać ludzi znanych tylko wirtualnie do tej pory. Nie zabrakło śmiesznych sytuacji np. wchodzę w rozmowę po hyde parku z jakąś nieznaną kobietą w końcu pada jej nazwisko i jakieś takie znane mi. No to robimy szybkie zestawienie gdzie się mogliśmy otrzeć o siebie i pif paf panelistka z mediaFun laba co to jej fotkę wysłałem. UFF moja pamięć do twarzy mnie rozwala czasami, aż ciekaw jestem czy poznałbym ją znów na ulicy teraz…
Ogólnie śmieszne akcje były na porządku dziennym jak jakieś dziewczę na afterze wciskające mi swoją wizytówkę i śmiało twierdzące że mnie znajdzie. Zaczynam być blogobrytą czy co? fakt podała dobrą metodą poszukiwań choć są prostsze jak np. wpisanie arek w googlu gdzie niewiedzieć czemu najczęściej jestem na pierwszej stronie wyników.
Wielki szacunek za obsługę twittera, wystarczyło się poskarżyć że prądu nie ma a organizatorzy przysłali umyślnego co naprawił. Organizacja była naprawdę niezła pomocni wolontariusze na każdym kroku, dowózka spod hoteli, odwózka ze stadionu.
To chyba była najcięższa do opisania impreza na której byłem.
Jak czytam o tym wszystkim to aż żałuje, że mnie tam nie było. Wszystko oczywiście ma jakieś zalety i jakieś wady, jednak wydaje mi się – z tego co napisałeś – że naprawdę było warto.