Byłem dziś w mojej bibliotece i spotkała mnie mała śmieszna przygoda :)
Brałem dla córki Milczenie owiec i Hannibala a ponieważ pasowało wziąć coś i dla siebie to w katalogu wypatrzyłem „Bibliografia metodyka i organizacja” pod redakcją Żmigrodzkiego, jako że tytuł wydał się potrzebny to idę i pytam się miłej Pani gdzie go znajdę.
Pani wstała, poszliśmy do właściwej półki według UKD szukamy, szukamy i niema. Myślę sobie no tak pewnie ktoś z obsługi studiuje :D i nie odhaczył, ale w katalogu jest do wypożyczenia więc Pani poszła na zaplecze skonsultować się i po jakimś czasie wróciła. Kopie tym razem sama, ale półkę dalej i wyciąga z triumfalną miną. Wręczając mi ją tak nieśmiale zagaduje „To książka dla bibliotekarzy po co Panu?” więc uśmiecham się szczerze i walę uczciwie, prosto z mostu „na studia” i wiecie co… aż się chce powiedzieć tylko jedno słowo rodem z reklamy „BEZCENNE” Pani prawie walnęła szczęką o podłogę :D :D :D jeszcze tak nie miałem wowwowauuuuuu