Tak wiem czas jest strachów i zadumy, ale to jakoś nie dla mnie, nie widzę sensu rozpisywać się o zwyczajach i wywlekać wspomnienia, jak mam się spotkać z tymi co odeszli to się spotkam za czas jakiś. Pamięć jest ważna i pamiętam ale zamiast się nią afiszować wolę napisać ciąg dalszy moich ostatnich kulinarnych odkryć czyli winogrono.
Te magiczne kulki zaczynają mnie strasznie fascynować gdyby nie pesteczki to chyba bym je do wszystkiego pchał. To że do bigosu wsadzam w postaci rodzynek /razem z miodem i innymi dziwadłami/ od dawien dawna już to nikogo nie dziwi. Ale nowa fascynacja powstała gdy w formie nie wysuszonej ;) czyli normalnego winogrona dorzuciłem na wierzch kanapki z rokpolem. Po prostu odjazd smakowitości nigdy bym nie pomyślał że pleśniak i winogrono się tak skomponują. Oczywiście na następny posiłek poleciał już test winogron ze wszystkim co było do chleba w lodówce i najbardziej podeszły poza serkiem pleśniowym do UWAGA! salami wielkopolskiego i znów zdziwienie że pasuje. Ciekawy efekt smakowy uzyskuje się wypełniając połówkę winogrona musztardą francuską kamisu /pełne ziarna gorczycy/. Zobaczę może uda mi się to zapiec z odrobiną żółtego sera na wierzchu jako dodatek do pieczonego mięsa :)
Kurcze jak ja zazdroszczę tym co mieszkają w basenie morza śródziemnego ileż oni tam mają dobroci nie to co u nas :( Co prawda są w markecie roszponki, melisy i inne zielska ale w jakich cenach? Ale nic to skończę studia to prawdopodobnie nastąpi czas przemian, uwolnię się od bagażu i zacznę żyć od nowa. Kto wie może odpowiem na zew Hiszpanii. Jeszcze tylko kilka lat :)