morze pomorze

ale wymyślił mi się fajny przykład na przydatność ż :)

Odszczekuję niniejszym część starych twierdzeń na temat polskich znaków. Dojrzałem a raczej spotkałem kogoś kto mnie przekonał że jednak przerobienie polskiej pisowni do klawiatury nie jest sprawą prostą.

Był czas że każdego maila i każdy wpis podpisywałem w stylu „ch ż ó do śmieci” trochę zmienione żebyście za bardzo nie łączyli moich profili archiwalnych w sieci. Bardzo wierzyłem że to słuszne ale trafiłem w jednej dyskusji na mądrego człowieka który wykazał mi czarno na białym że to nie jest dobre za czym obstawałem. Już nie pamiętam jakie zdanie mi zaprezentował ale właśnie dzięki polskim znakom zmieniało ono sens całkowicie, zupełnie jak odkryte dziś przeze mnie (zapewne inni to już dawno odkryli) morze pomoże i może pomorze. Mała rzecz a cieszy bardzo bo lubię samodzielnie coś odkrywać, tworzyć. Ot niespokojna natura moja taka.

Jeśli ktoś ma jakieś inne tego typu fajne przykłady dlaczego ż jest potrzebne to niech się podzieli proszę :)

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: mózgownica

Autor: Niedoszły Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *