Przy okazji przeglądania zarządów, kolegiów redakcyjnych, rad programowych itp. gremiów, odkryłem czego muszę się na tych studiach nauczyć – klonowania – tak mi wychodzi po obserwacji profesorów i doktorów z naszego instytutu.
Przeglądając kilkanaście miejsc zaczęły bić mnie po oczach znajome z instytutu nazwiska i po pewnej analizie doszedłem do wniosku że albo maja jakieś urządzenia do powielania czasu albo się klonują jak my na wykładach. Nie robiłem co prawda konkretnych kompletnych zestawień ale jeśli wykładowca ma 15 różnych funkcji przewodniczący komisji, zastępca sekretarza itd. w jednym czasie, to znaczy że albo te wszystkie „fuchy” są załatwiane po łebkach lub cudzymi rękoma albo się dr i prof. klonują. Nie ma technicznych możliwości aby realizowali te funkcje w pełni samodzielnie, jeśli nie są tylko podawani jako nazwisko na liście płac i w referencjach.
O i tyle odkryłem, zresztą rozmawiałem z moim tytułowanym bratem jak to on te książki pisze (a machnął ich sporo w swojej dziedzinie wiedzy), moim zdaniem jego mądre tłumaczenia (wciskanie mi kitu ileż to pracy dokłada do każdej książki) sprowadzają się do tego że odświeża treść co rok dwa i wydaje pod nowym tytułem :) 80% CTRL-C CTRL-V i 20% aktualizacji o nowe dane.
Najwyraźniej klonowanie się to mąż improwizacji królowej nauk :) jak opanuję oboje zostanę profesorem :>