frustracji część kolejna :)

Koha logo

Pogadałem o koncepcji Kataloger+ z kilkoma osobami. Wyniki rozmów nie są zbyt zachęcające. Opis bibliograficzny ma status prawny nieustalony. Biblioteka Narodowa zleciła analizę prawną tego zagadnienia bo sama utknęła na tym problemie.

Część opisu bibliograficznego jest odtwórcza, mechaniczna, regulowana itd. więc nie jest dziełem, niestety część wypełnianych pól może być traktowane jako utwór. Rodzi to problem w swobodnym pobieraniu.

Samo pobieranie opisów bibliograficznych z Biblioteki Narodowej jest legalne, ba nawet udostępnili swoje narzędzie i API do pobierania pod adresem http://data.bn.org.pl/

Idąc tym tropem myślę że opisy robione przez pozostałe biblioteki publiczne też można brać na dowolne potrzeby jako dane publiczne. Problem jest jednak w detalach, bo pobierając rekordy z katalogów bibliotek publicznych można tam trafić na opisy robione przez biblioteki niepubliczne i mogące być pod ochroną prawną.

Rozmowy z potencjalnymi użytkownikami wykazały że pomysł fajny ale musiały by to być poprawne opisy, i pasujące do ich placówek, i jeszcze to i tamto, i wodotrysk… Tak więc się zastanawiam coraz bardziej bo kto np. miałby dokonywać weryfikacji opisów? Owszem można by na stronie wyników wyrzucić kilka opisów dotyczących tego samego ISBN-a (jeśli by były dostępne do pobrania co przy nowościach raczej nie zadziała) i wtedy by sobie Panie mogły wybrać ten właściwy opis. Można by dorobić ranking pobieranych opisów żeby te najczęściej pobierane były pierwsze, ale z małego projektu zaczyna się robić ogromna kobyła.

Kolejnym tematem jest że Biblioteka Narodowa w ramach OMNIS (jeżeli dobrze wyczytałem) ma zrobić podobną funkcjonalność, więc może warto poczekać co wytworzą i dopiero wtedy zrobić coś bardziej użytecznego niż ich produkt. Jakoś spokojny jestem że zrobią bubla a przynajmniej coś co będzie mało użyteczne (tak wskazują moje dotychczasowe doświadczenia z ich produktami), ale może tym razem im się powiedzie i szkoda mojej roboty?

Coraz więcej jest przeciw niż za tym by tracić czas na ten pomysł. Za to doszły mnie słuchy że pomimo wycofania się jednej biblioteki z wdrożenia systemu Koha u nich, to dwie biblioteki na mazowszu wdrożą ten system biblioteczny. Ma podobno też być zrobiona jakaś kampania informacyjna dotycząca Koha więc jednak może lepiej się nim pobawić niż tracić czas na mrzonki? Na pewno jest w Koha potencjał któremu Mateusz nie dorówna nigdy, kwestia czy polska społeczność Koha stanie się jakoś bardziej dostępna.

Póki co zacytuję „siatka specjalistów jest niezbyt duża i kontaktują się bezpośrednio” więc trudno ją traktować jak społeczność np. WordPressa czy Joomla. Zachodzi obawa że mały rynek i duża ilość „chcących zarobić” a nie rozwijać będzie działała uwsteczniająco nie rozwojowo. Być może się mylę i biblioteczny światek stanie na wysokości w sensie najpierw rozwój i współpraca – potem kasa, ale może moje obawy po starych doznaniach ze społecznością Joomla nie są takie bezpodstawne.

Tak czy inaczej chyba trzeba będzie się zainteresować perlem a odpuścić koncepcję Kataloger+. Wdrożenie Koha zamiast Mateusza to też całkiem fajne wyzwanie :) choć przydatne dla mniejszej liczy osób.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: mózgownica

Autor: Arek Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *