Ona mi po imieniu…

Jako że dopiero co się ogarniam w biblio, to wychodzą różne kwiatki. Przykładowo wpadam do jednej z placówek a tu jakaś dziewczyna gada do mnie po imieniu. Yyyy tego no… szitfak co za jedna? myślę sobie, łamię łepetynę skąd mogę ją znać i nic…

Skoro Ona wie jak mam na imię, to ja też chyba powinienem ją znać. Jednak twardziel jestem, zero stresu, dobra mina i jedziemy, „no problem”, tylko w środku tak jakoś niewygodnie i wstyd trochę że tak trochę jednostronnie komunikacja przebiega.

Przez ten miesiąc w bibliotekach ogarnąłem już jedną dziewczynę z latarniczenia i dwie znajome ze studiów w iINISB. Jako że wspomniane dwie były z magisterki to nie było łatwo je przypomnieć sobie, bo krótko z nimi studiowałem. Z mniejszymi czy większymi problemami, ale się do tej pory udawało. Jednak w tej placówce istna kiszka.

Ona do mnie po imieniu a ja ni w ząb, Ona do mnie po imieniu a ja móżdżę intensywnie żeby się nie zbłaźnić.

Poległem, doszedłem do wniosku że nie znam kobity… zrobiłem fotki budżetowe i uciekłem ;)

Dotarłem do kolejnej biblioteki (z dobrą znajomą) a znajoma mi mówi że już cynk dostała że jadę do niej. Nosz madafaka, myślę sobie jakaś #permanentnainwigilacja. Patrzę w dół ale światła w podłodze nie ma na szczęście. Baby to jednak lubią się dzielić, to właśnie ta nieokreślona nieznajoma na mnie doniosła że objazd robię.

Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu już wiem skąd nieznajoma mnie zna :) Okazało się że jest serdeczną koleżanką mojej dobrej znajomej i podobno widzieliśmy się na ślubie, a czasem plotkują o mnie :> #babypamiętająwszystkich

UFF jeszcze raz się udało, ciekawe ile jeszcze takich zasadzek czeka na mnie w bibliotece?

Autor: Arek Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *