Świetny pomysł tylko dla kogo?
Właśnie przeczytałem jak to w Australii wyszło wdrożenie koncepcji uczniów z przenośnymi komputerami. Tak wiem że oni tam są do góry nogami, tekst ubogi i bez źródeł ale i tak sądzę że to ważny przykład.
Zgadzam się że warto dawać wędkę i nauczyć łowić ryby zamiast karmić, ale rozdawanie drogich (sumarycznie strasznie drogich) laptopów to błąd bo one nie są przysłowiową wędką no może są ale populistyczną (zrobimy dzieciom dobrze) a jak wyjdzie to nieistotne.
Zamiast trwonić nasze pieniądze (tak to z naszych podatków zapłacą) na wsparcie firmy produkującej laptopy proponuję wesprzeć rodzimy przemysł i kulturę. Za niewielką część tych pieniędzy które by trafiły do korporacji można stworzyć darmowe podręczniki. Dodatkowo można by udostępnić w formie elektronicznej wszystkie lektury, jeśli prawa by były nie do kupienia lub za drogie to można zmodyfikować kanon lektur z ostatnich 100 lat starsze wystarczy zdigitalizować.
To cyfrowe treści i wolne krajowe zasoby są wędką wspierającą rodziców, a nie sprzęt!
Owszem są i tacy co stracą na tym, głównie zagraniczne korporacje i wydawnictwa, zwłaszcza te które dbają aby co roku „wierszyk, ćwiczenie” było na innej stronie i wymuszają w ten sposób zakup nowej wersji książki.
Bogatsi rodzice i tak kupią super hiper komputery dzieciakom a może tablety, przeciętni już mają jakieś komputery a ci co nie mają mogli by skorzystać z tych w bibliotekach i innych centrach lokalnych nie tylko do grania. Tak wiem należało by jeszcze dokupić trochę pracowni komputerowych ale i tak suma sumarum w perspektywie długoterminowej było by zdecydowanie taniej.
Udostępniając darmowe podręczniki zwolniło by się sporo kasy z wyprawki ucznia więc rodzice by mogli kupić dzieciakom sprzęty do szkoły, koszt komputera na 4 lata nauki jest porównywalny z ceną podręczników jeśli nie mniejszy nawet w detalu. A wiadomo że o własne komputery dzieciaki by bardziej dbały niż o szkolne bo i rodzice by byli bardziej stanowczy (a dupa bolała) jak by się coś tam urwało i musieli z własnej kieszeni wyłożyć na naprawę. Co więcej daje możliwość wymiany sprzętu na nowszy bez dodatkowych kosztów dla państwa.
Można dopracować program nauczania w oparciu o wolne oprogramowanie i pozbywamy się kosztów licencji na software. Po co karmić Adobe skoro są inne rozwiązania może nie tak wydajne i profesjonalne ale do nauki co można zrobić z bitmapą wystarczy gimp nic większego nie potrzeba. Do nauki formatowania tekstu czy zasad działania arkusza kalkulacyjnego też wystarczą wolne odpowiedniki nie musi być M$ Word, Excel. Rodzice nie muszą być dojną krową korporacji, a do takiej roli zostaną sprowadzeni w chwili wręczenia dzieciakom marnych laptopów z Windows officem i fotoszopem na pokładzie. Nie ma się co oszukiwać sami swoim dzieciom kupimy wolne komputery z drogim oprogramowaniem, to z naszych pieniędzy zostanie opłacone i jedynymi zadowolonymi będą korporacje.
Tak wiem idealista ze mnie wychodzi ale rozwiązanie w postaci darmowych podręczników jest dużo lepsze dla ludności niż bezpośrednie nakarmienie korporacji moimi pieniędzmi przez państwo.
Pomysł niestety nie przejdzie bo nie ma grupy która by go przeforsowała w rządzie, w ministerstwie i na innych decyzyjnych posadkach. Niestety korporacje stawiają obiadki, dają suweniry, płacą pod stołem, ruch społeczny tego nie dokona :( a szkoda.
Popieram w całej rozciągłości. Gdzieś już czytałam artykuł o pomyśle wprowadzenia darmowych podręczników w formie e-booków, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było.