teoria poprawy przez wywalenie

W pulowerku na facebooku wyczytałem o fajnej teorii.  Zacząłem komentować nawet, ale wyszła zbyt obszerna myśl więc przekazuję mój koncept tutaj.

Upraszczając, jeżeli zatrudniasz w firmie smutnego trola co swoim nieszczęściem albo narzekaniem torpeduje działalność innych zwolnij go! Wystarczy jeden trybik wypaczony a cała maszyna szwankuje :(

W tym szaleństwie jest metoda… niezbyt miła, ale dobra dla obu stron. Zamierzam oprzeć się o nią jak będę zatrudniał, ludzi chcę mieć tylko pracowników typu Y w myśl teorii jakiegoś umarlaka. Sprawa jest dużo ogólniejsza niż tylko zatrudnianie, moim zdaniem dotyczy całej sfery naszego życia.

Większość ludzi jest niechętna zmianom, wolą cierpieć, narzekać i nic nie robić by poprawić swoją sytuację (chyba też taki kiedyś byłem). Wbrew pozorom jeśli ich by się zwolniło siłą rzeczy by mieli motywacje do zmian, a więc dla niektórych zatrudnienie dożywotnie jest jak pancerna szyba zamiast krat w więzieniu. Wymuszając zmiany na nich robimy im dobrze, mają szansę znaleźć sobie pracę która będzie im bardziej odpowiadać.

Kiedyś wyczytałem że istnieje koncepcja ograniczonych czasowo związków małżeńskich. Kurcze jak tak patrzę dookoła to moim zdaniem jest rewelacja. Ludzie tkwią dożywotnio w związkach które się wypaliły tylko dlatego że mają ślub i trzeba coś zrobić aby się rozstać. Gdyby faktycznie wyłącznie kontrakt trzymał ich „związek”, powiedzmy przez 7 lat to iluż ludzi by było szczęśliwszych po jego wygaśnięciu. Ile starań do utrzymania kontraktu by się pojawiało w 6 i 7 roku, to czy by pomogły w utrzymaniu związku to już inna sprawa. Dla iluż osób taka ponowna przysięga była by odrodzeniem uczuć, ile osób by zarobiło na kolejnej sukni slubnej i pamiątkowych fotkach. Kto wie może kolejna noc poślubna starego związku miała by wpływ na podniesienie dzietności w kraju (z „nową” żoną nowe dziecko) :D

Nie wiedzieć czemu znów przypomniał mi się zastałek i poszukiwanie sera ze zdziwieniem stwierdzam po raz kolejny że te kilka kartek miało na mnie taki wpływ. Kto wie być może achy i ochy na początku książki nie są przesadzone skoro sam przytaczam ją po raz kolejny na tym blogu.

Wstań od kompa,

zacznij coś robić dla swojego dobra,

zmiany przyniosą ci coś dobrego :)

działaj…..

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: mózgownica Tagi

Autor: Arek Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

6 komentarzy

  1. teoria ze zwalnianiem niezadowolonych mi też się podoba, ale koncepcja ograniczonych czasowo związków małżeńskich już nie bardzo. Dzisiaj wszystko chcemy szybko, więc jak związek szwankuje, to szybka "naprawa" oznacza nowy związek. Na dłuższą metę fatalne dla zdrowia psychicznego wszystkich, a szczególnie dzieci, z kolejnych "nowych" związków.

    1. Właśnie nad problemem dzieci się najwięcej zastanawiałem w materii rotujących ślubów. Czy lepiej aby niezadowolony ze związku partner awanturował się, pił, bił latami, czy lepiej dla dziecka aby taka shiza trwała tylko jakiś czas. Chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, może jakieś pomocne w podjęciu decyzji badania istnieją albo by się dały zrobić.

      Jedno jest pewne odpowiedzialni rodzice nie generują takich problemów, a nieodpowiedzialni będą zawsze. Warto więc by się zastanowić czy automatyczne po jakimś czasie uwolnienie jednostek od przymusu bycia "rodziną" (rozwód to jednak spory kłopot) nie jest głupie, generuje to również problemy w sferze wspólnie wypracowanego majątku, praw do opieki nad dzieckiem ale może mniej by było przemocy w rodzinie dzięki temu. Zapewne wiele pracy by trzeba było włożyć w ustalenie złotego środka dla tej utopii, ale w dobie kiedy wartość tradycyjnej rodziny traci na znaczeniu (coraz więcej zawiązuje się związków nieformalnych) jest to jakiś pomysł na ulepszenie jakości i skłonienie do złożenia uroczystej przysięgi bo byłoby widać że ślub to nie koniec świata :)

  2. Hehe. Tu się właśnie rozmijamy. Ja jestem zwolennikiem koncepcji, że ślub jest po grób i nie ma lepszej opcji niż właśnie taka. Ta koncepcja nie oznacza wcale zgody na to by "partner awanturował się, pił, bił latami". Moim zdaniem "utopia" którą proponujesz szybko doprowadziłaby do totalnej degrengolady, co zresztą już można obserwować, bo jak powiadasz, coraz więcej związków nieformalnych, coraz więcej rozwodów. Wspomniałeś o odpowiedzialności i pewnie tu jest clue. Więc moja opinia: ślub i to po grób i odpowiedzialność, to jedyna droga. Jeżeli coś szwankuje, to skoro ślub jest po grób, to pracować trzeba nad odpowiedzialnością.

  3. Popieram Maćka.

    Ślub po to się bierze, żeby latami pracować nad jego sensem istnienia i zadowoleniem obu stron. To nie bajka – to ciężka praca. Ale przynosi efekty.

  4. mam jakieś ślubne doświadczenie i wiem co to praca u podstaw ale pozostanę przy swoim uważam że wiele osób popełnia jednak pomyłkę żeniąc się i zostaje uwięziona w stereotypach po kres swoich dni może powinny być 2 rodzaje kontraktów terminowe i dożywotnie :>

  5. Pingback: Tweets that mention Niedoszły Bibliotekarz » Blog Archive » teoria poprawy przez wywalenie -- Topsy.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *