Wczoraj odwiedziłem 182 mieszkania, 100 było zamkniętych a w pozostałych czaiły się przygody. Ciekawostką był blok za nieistniejącym już Feniksem w którym na piętrze była 1 osoba albo i w ogóle nikogo nie było, pomimo godziny dziewiętnastej na zegarze. W sumie to nic strasznego mnie nie spotkało ale czasem ludzie są dziwni.
Jakaś parka po siedemdziesiątkę wysyłała mnie pod pałac nie określając pod który. Inne dwie babcie ku mojemu zdziwieniu na wieść że kandyduję z listy PO stwierdziły że jak tak to będą na mnie głosowały i powiedziały coś niemiłego o PIS.
Wiele osób twierdziło że nie wiedzą sami na kogo mają głosować bo się zawiedli, to kiepska laurka dla obecnych radnych.
Takie chodzenie od drzwi do drzwi to mozolna sprawa ale pozwala ćwiczyć chart ducha, mnie osobiście te rozmowy dają sporo ciekawych spostrzeżeń. Generalnie nie mam problemów z porozumiewaniem się ale trafiłem na kobietę której zrozumienie zajęło mi trochę czasu. Kobieta pytając się czemu ma mi uwierzyć miała na myśli to czy faktycznie kandyduję a nie jak ja założyłem „czemu ma uwierzyć że warto na mnie głosować”. To kolejny przykład że ciągle muszę pracować nad poszerzeniem swoich horyzontów żeby wyłapywać takie problemy komunikacyjne szybciej. Podobno słuchać ze zrozumieniem innych trzeba się uczyć całe życie bo to sztuka.
Wymyśliłem obiad na niedzielę, uszka w barszczu czerwonym. Zapowiada się więc mały relaks w kuchni przy gotowaniu. Córka stwierdziła że pomoże kleić i nie powiem ucieszyło mnie to.