Wczoraj była poprawka, następna pewnie we wrześniu :)
Tak to już jest jak się ma za dużo czasu to się robi głupoty. Sądzę że wiele osób od nas tak ma, bo pisaliśmy dobrze, skreślaliśmy poprawialiśmy na głupotę, a potem niektórym jednak się udało skreślić głupotę i wpisać znów poprawnie. Ja w ten sposób straciłem 1 punkt na bodajże cztery możliwe, drugi straciłem na pytaniu prostym ale i niełatwym zarazem (zwłaszcza dla nie bibliotekarza), bo trzeba było się wykazać znajomością co z JHP odpowiada czemu w UKD. Znów zarobię pewnie 2 punkty przy 2,5 przepuszczających :(
Cóż tak naprawdę to przyszedłem wczoraj bardziej na piwo niż egzamin :) więc „no stress” wiadomo czego się uczyć na wrzesień bo to chyba była największa tajemnica do tej pory :(
Tak sobie myślę ile się trzeba namęczyć żeby skonstruować zdania pytające o to samo, a będące różnymi i nadal zrozumiałymi? Drugi egzamin i drugi raz to samo proste pytanie jakiego typu są znaki w ukd, a jakie w bibliotece kongresu? ale zadane po raz kolejny w taki sposób że kilka osób nie zrozumiało pytania. Przyznam się szczerze że czytałem je 3 razy zanim się upewniłem że „kwiecistość” maskuje to proste pytanie.
Kolejną kontrowersyjną sprawą dla wielu osób było dawanie fragmentu tekstu w który trzeba wpasować słowa. Z kontekstu można było wpisać wiele akceptowalnych logicznie możliwości i pozostaje kwestia jak zostanie to ocenione czy stwierdzenie że ukd pełni w ustawieniu książek rolę porządkującą (w oczekiwanej odpowiedzi było rolę sygnatury) i owocuje ustawieniem systematycznym (oczekiwane słowo działowym). Cóż zobaczymy, ale faktem jest że trudności sprawiało zrozumienie pytań, nie brak wiedzy :(
Koleżanka np. stwierdziła że przez 15 minut (z 20 możliwych) myślała o co chodzi w pytaniach, a chyba egzamin ma być sprawdzianem wiedzy a nie testem na zrozumienie pokrętności pytania.
Najfajniejsze dla mnie było pytanko:
ile cyfr i kropek ma w ukd symbol prosty na 8 poziomie (czy jakoś tak)