Dawno, dawno temu /no może nie tak dawno patrząc obiektywnie 6 miesięcy temu/ pewien przyjazny elv zamieszał w kotle i wyciągnął moją szufladę do której pisałem na światło dzienne.
Mały „dobry” gest ale dla niedoszłego bibliotekarza szok ogromny. Praktyczne 0 odwiedzin no ewentualne 1-2 odwiedziny na tydzień zmieniło się w ciągu tego czasu na 300 odwiedzin tygodniowo i ku memu przerażeniu rośnie.
Wiem że to nic takiego wielkiego /radiowoz.pl ma około tysiąca odwiedzin tygodniowo :) ale i charakter tamtego bloga jest całkowicie inny/ ale chyba tutaj się lękam trochę, bo co innego jak się pisze dla siebie coby nie zapomnieć i mieć jakąś pamiątkę dla wnuka z okresu studiów :D, a co innego jak czyta to ponad 300 osób miesięcznie. Jak dodam że niektóre z tych wypowiedzi są nawet nie do końca przemyślane, nie wspominając o gramatyce, ortografii itp. sprawach to robi się dziwnie na mej duszy.
A że krąg czytelników bloga jest coraz szerszy pokazują poza liczbą odwiedzin również inne symptomy np. rozmowa z wykładowcą /ku mej radości przyjemna choć instytut jako taki często krytykuję/, drugie miejsce w google na słowo iinisb, i choćby dolinkowanie ze strony nofuturebook.pl
Ja tu sobie ble ble ble w pamiętniczku, a tu zaczyna być poważnie, sam nie wiem co z tym robić, chyba muszę przywyknąć i tyle, ludzie czytają no cóż bywa i nie ma co szaleć zmieniać adres, blokować posty. Póki co jest mi w każdym bądź razie trochę dziwnie i jeszcze te googlowe Page Rank 3 nie wiadomo skąd.
W każdym bądź razie dziękuję wam za przekroczenie 4000 wizyt w ciągu ostatnich 6 miesięcy :)