„Nasi” w sensie studenci IINiSB UW
W Perspektywach znalazłem:
„Znaczącą rolę ma również pomoc, jaką student Uniwersytetu uzyskuje w czasie studiów – to pozwala rozwinąć skrzydła. I w ogóle przyjemnie jest móc powiedzieć: Tak, studiuję na Uniwersytecie Warszawskim, bo to „marka” – mówi Justyna Grzymała, studentka IV roku z Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW.”
I trudno się nie zgodzić że UW to „marka” :) (też mi miło że na nim studiuję) choć w tym roku druga za UJ, co ciekawe raptem o promil, czyli 0,10%. Podobno różnica jest w granicy błędu statystycznego ale regulamin rankingu obliguje do wyłonienia jednego zwycięzcy.
Muszę do Justyny napisać maila, niech mi doprecyzuje jaką pomoc miała na myśli, może o czymś nie wiem?
uch, biedny pozostawiony bez opieki i zainteresowania student (i cały rok)…
maruuuuuuda !
:-)
Michał Zając
Ech..
Gdyby wyszedł Pan kiedyś na korytarz i posłuchał studentów, zmieniłby Pan zdanie o swoim "zainteresowanym studentem" Instytucie. I nie naszego rocznika. Bo my już wiemy jak działa Instytut. Prosze posłuchać osoby z magisterki, albo tych z I roku. A i III licencjat też ma coś do powiedzenia. Jakoś nie słyszę wyrazów uznania dla Instytutu. Pan wybaczy -mimo szacunku dla Pana, jako wykładowcy Instytutu – ale sarkazm w tym komentarzu z Pana strony nie jest na miejscu. Być może nie czyta Pan dokładnie naszych wynurzeń co do problemów na jakie sie napotykamy, albo nie chce Pan przyjąć tej wiedzy jako faktu.
A może przydałoby się jakąś ankietę zrobić na Uczelni z zadowolenia studentów zaocznych, żeby dowiedzieć się, jaki jest obraz Instytutu? Może warto wiedzieć, jakie jest zdanie studentów.
Nie dziwię się, że Pani Grzymała tak pięknie opowiada o UW, jako super instytucji. Jest tak blisko wykładowców, rozpoznawalna nazwiskiem, działająca w samorządzie… [aż sie ciśnie: co innego mogłaby powiedzieć; ale chcę wierzyć, że ona faktycznie takie ma odczucia]
Przyznam, że na początku sama miałam ten komfort opowiadania znajomym, że studiuję na UW. Teraz go nie mam. Ręce czasem opadają, że TAKA UCZELNIA i takie problemy. A mnie wstyd o tym opowiadać koleżankom i kolegom – bo wstyd przyznać się, że o wszystko musimy się starać. I co najgorsze o to, co na innych uczelniach jest normą.
Niemniej cieszę się, że po – wyborach nowej władzy w IINiSB – idą zmiany na lepsze. Ale długa droga dla Państwa.
Wspomnę o obecnej Pani Kierownik studiów zaocznych, która zawsze otwarta, chętna do pomocy przyćmiewa swoim blaskiem wszystkich innych wykładowców i osoby, od których zależy wizerunek IINiSB. Tak, to ona jest tą osobą, która przekazuje wszelkie informacje studentom i wykładowcom. Jest "przekaźnikiem". Ale my mamy też do czynienia z innymi pracownikami i te różnice kontaktów z nami widać bardzo wyraźnie.
Ja osobiście mam jeszcze dwóch, trzech wykładowców, których będę zawsze dobrze wspominać. Ale Państwa jest tam dużo dużo więcej przecież. Czemu nie będę wspominała Instytutu z sentymentem jako całości? Nie, nie mam wysokich wymagań – mam natomiast porównanie kilku uczelni i stąd wnioski.
Cieszy też to, że mimo trudnych warunków nauczania w Instytucie (bardzo ciasne i małe pomieszczenia, a mimo to bardzo duża liczba studentów) jesteście Państwo otwarci na nasze sugestie i propozycje. W jednym z przypadków zezwolono nam na to, aby w sali na 20 osób odbywały się zajęcia fakultatywne z grupą ponad 60 osób. OK, dziękujemy za taką możliwość. Tylko czy tak faktycznie powinno wyglądać studiowanie na "Najlepszej Uczelni w Kraju", gdzie dusimy sie z braku tlenu i siedzimy na oknach, na podłodze albo sobie na kolanach?
Pozdrawiam i mimo wszystko życzę bardziej obiektywnego spojrzenia na siebie i na Instytucję, którą Pan reprezentuje.
Nikt nie jest doskonały, a IINiSB do doskonałości ma jakieś minimum 10 lat opóźnienia.
"Niemniej cieszę się, że – po wyborach nowej władzy w IINiSB – idą zmiany na lepsze." <—tak powinno być poprawnie. przepr. za błąd.
cóż tym razem :> nie pisałem że jesteśmy pozostawieni bez opieki, ani że brak zainteresowania nami (w sensie pomocy ze strony instytutu), ale miło mi że dyrekcja wie o naszych problemach.
Co do pomocy największym problemem jest to że nawet nie wiem co mógłbym chcieć, sprawy z którymi mógłbym przyjść lub przychodzę są i tak często nierozwiązywalne, jak chociażby egzamin rozpoczynający się o 6 po południu (to już po kolacji w sanatoriach) z braku sal. Myślę że warunki lokalowe są nieadekwatne do przyjętej liczby studentów zaocznych i tyle. Czasem występuje problem z komunikacją, a właściwie brak komunikacji lub komunikacja jednostronna od studenta do "instytutu". Nie piszę teraz o sprawach indywidualnych ale o sprawach całego roku lub kilku osób które jako starosta reprezentuję.
Głupio mi że post odnośnie mojej niewiedzy, znów spowodował moje narzekanie, być może faktycznie jestem naczelnym malkontentem instytutu :) ale faktem jest że instytut nie jest bez wad.
Pani Biblo;
To niestety nieporozumienie. Przeczytałem mój post kilka razy i nie znalazłem tam najmniejszej sugestii, że Instytutu jest idealny, badź ideału bliski. Oraz że ja, czy moi koledzy, żebyśmy tam mieli byc piękni, nieśliniący sie jak psy i w ogóle bez wad. Prosze przeczytać: nic takiego tam nie ma!
Ja tylko tak sobie westchnąłem, że Główni Studenci Zaoczni naszego Instytutu, czują sie jeszcze niezaopiekowani. O ile wiem, Pani dr Grabowska pracuje głównie na Waszą rzecz (50% czasu). No wiec sobie publicznie westchnąłem. I tyle.
Ps.
W samorządzie można było (i co ważniejsze jeszcze można bedzie)spróbowac być.
Ps. 2 na studiach zaocznych to chyba dobrze, że egzamin zaczyna się o 18 ????? To niezły przykład. Gdybysmy egzamin zrobili o 9.30 zjedlibyście nas żywcem :-)
Przepraszam nie napisałem że to sobota ale zapewniam że za 9.30 postawilibyśmy browara, czekoladki, lub coś równie miłego i sympatycznego.
W piątek a i owszem to by była niezła godzina, bo by mogli ludzie z poza miasta dojechać spokojnie, ale w sobotę do 18.30 to mi się dziewczyny zupełnie zestresują na amen, proszę się postawić w ich sytuacji – cały dzień czekania na egzamin do którego nawet nie bardzo jest się jak przygotować (ale to już za poważna sprawa na forum ogólne, w razie zainteresowania służę odpowiedziami osobiście).
Dla jasności sytuacji, prawie miesiąc temu ustaliliśmy jakiś normalny termin, był według wykładowcy zatwierdzony z grafikiem sal, a po 2 tygodniach na kolejnym zjeździe okazało się że jednak nastąpiła pomyłka i jedynie w tym terminie i tej godzinie sala 318 jest wolna, jakby innych sal nie było.
Nie ukrywam że myślałem nad samorządem :). Rozmawiałem z ludźmi z samorządu rok temu, co robią i co mogą osiągnąć, dostałem odpowiedzi (być może mylnie je zinterpretowałem) że niewiele, a już zupełnie nic co by mnie jako zaocznego interesowało. Dlatego sprawę jako angażującą czasowo, a niedającą nic dla roku odpuściłem. Podkreślę nie jestem w samorządzie bo nie chciałem w nim być, głosów tylko naszego rocznika (tych jestem pewien, a może by się i inne znalazły :>) by wystarczyło abym w nim był. Zresztą frekwencję wyborczą Pan przecież zna i nie ma co tu deliberować.
Główni Studenci Zaocznego..
No ładnie nas nazwano :-))))))
Ja zareagowałam na sarkazm w postaci "biednego pozostawionego bez opieki i zainteresowania studenta (i całego roku)…"
Rozpisałam się w odpowiedzi? Ugh. Gadulstwo moje.
Co do śliniących się wykładowców – mam inne zdanie. Ale ja jestem kobietą, więc może dlatego ;o) Dla mnie jest to raczej normalne, że skoro kobieta jest atrakcyjna, to mężczyzna na nią reaguje. Co do przystojnych wykładowców – znajdą się, spokojnie ;o) My, kobiety też mamy swoje upodobania ;o)
A generalnie: obecnie czujemy się Bardzo Zaopiekowani.
To moja opinia. Ma Pan rację, że Pani Kierownik jest przez nas często angażowana – i mam wyrzuty, że Pani Kierownik jest tak często przez nas męczona. Ale widać tylko z Nia można porozmawiać i cokolwiek załatwić.
Ja też sobie westchnęłam na to.. co było do tej pory.
Juz nie wspomne o Pana tłumaczeniu nam na forum Instytutu, że "mamy czas na fakultety" i później o nieco mocno rozwartych oczach Pani Grabowskiej, która mówi, że jednak tego czasu nie mamy. Dzięki temu, że interweniowaliśmy i dzięki temu, że Pani Kierownik byla dla nas tak przychylna, nasza grupa ma zrealizowaną sporą część fakultetów. Bo to był główny nasz problem – że nie zdążymy zrealizować przedmiotów fakultatywnych.
To już zostało zrealizowane w dużej części.
I sprawa zamknięta.
p.s.
Pan żartuje – my w samorządzie?? :DD
Za dużo mieszamy ;o)
p.s.2
O egzaminie napisał już kolega. Miał się początkowo odbyć o 17:oo w piątek. Po dwóch tygodniach przeniesiony na 18:30 w sobotę, bo.. ktoś źle coś podał z osób, które planują wykorzystanie sal. Szkoda, bo pierwszy raz od dawna wieczór piątkowy, sob, i niedz. zaplanowałam sobie ze znajomymi na wyjeździe. No nic – dostosujemy sie, bo to nasz obowiązek. Wyjazd nie uciekknie.
Dość ciekawe było to, że wykładowca stwierdził, że pewny będzie co do sali sobotniej dopiero w momencie, kiedy potwierdzenie dostanie na piśmie od osoby ustalającej grafik. Bo najwidoczniej musi tak zrobić, żeby wiedzieć na 100%, że ta sala będzie.
:-)))))))))))
No nic. Nie będziemy już brać przykładu z wykładowców. My póki co dogadujemy sie ustnie ;>
p.s.3
Wbrew pozorom mamy bardzo przyjemną i sympatyczną grupę.
Nie zjadamy żywcem :D Powoli ćwiartkujemy nasze ofiary i .. delektujemy sie ;o) Heheh.
Pozdrawiam ciepło :-)
Fajnie sobie popisać na blogu u kolegi z Wykładowcą :-)