Tak się kończy buszowanie w necie za narzędziami do stworzenia nowej wersji samego siebie :) czyta się o poszukiwaniu złotego runa w postaci sera.
Na dość ciekawym wortalu o myśli przewodniej „znajdź czas Dla Siebie” wyczytałem że ktoś poleca książkę Spencer Johnson „Kto zabrał mój ser” że świetna i szybko się czyta …. Cóż była w bibliotece to wziąłem, fakt godzinka i po książce. Wszystkiego raptem 90 stron z przedmową drukowane wielkimi wołami w tym +- 10 całostronicowych obrazków i sporo stron zapisanych w 1/3 jak bym miał kupić tą broszurkę za 24 zł to chyba by znaczyło że oszalałem.
„Kto zabrał mój ser” to dość dobra opowieść pokazuje na suma sumarum kilku stronach maszynopisu /może 4-5/ sposób myślenia, jak rodzi się zastój i jak go pokonać lub nawet uniknąć. Autopromocja książki jak to ludziom pomogła, jak uratowała życie i inne zachęcacze do jej kupna zajmują 14 stron a w treści też się trafiło coś mocno podobnego. Niestety te książki tak mają że zawierają wielką autopromocję siebie i autora w treści :(
Przeczytać nie zawadzi bo można faktycznie coś z tego wyciągnąć dla siebie ale nie szalał bym z doskonałością przekazu i innymi przypisywanymi jej terefere.
Niewiedzieć czemu jakoś skojarzyła mi się z „Pod prąd” – KSU? może ilość przekazu jest podobna ??
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=8RmLwTgdMeQ]
qrf
w tym roku będę w ustrzykach i niech potem potop…. starczy czekania czas na zmiany :D
2 komentarze