W niedzielę byłem w jak to mawiał Eduardo Roberto Kogutto Hiosa del Białołęcki w zakładzie kąpielowym :)
Zawsze jak się udaję do Łazienek to wspominam tego największego punka jakiego znałem. Przez ponad rok czasu pracowaliśmy razem w Łazienkach i gość opowiedział mi milion historii, ale ile z nich było zmyślone po prostu nie wiem :) ale były fajne /nie powtórzył się ani razu/ Edek posidał DAR PRZEKONYWANIA czyli inaczej mówiąc kłamał doskonale :) Gość miał 70 lat z prof. Kwiatkowskim pijał kawę, prowadził metę i podobno trzyletni dzieciak jednej kobiety z zieleni był jego produkcji /faktycznie Edzio dbał o tą kobietę/. Rozmowy z kobietami zaczynał od tekstów w stylu „Pani mi obiecała ale nie dała…” dzięki niemu poznałem chyba wszystkie zakamarki Łazienek jak np. pomieszczenie mechanizmu zegara w podchorążówce, wąskie kręte schody baszty w pałacyku myśliwieckim, czy choćby scenę i kulisy teatru stanisławowskiego, tak to była fascynująca praca z niesamowitym człowiekiem dla młodziaka. Naprawdę 50 lat różnicy które nas dzieliło to był pryszcz. Wiele mnie nauczył :) może kiedyś napiszę notkę wyłącznie o nim bo dziś piszę o czym innym ale tak się bity w kierunku wspomnień wylały.
Wiec tak, w Starej Pomarańczarni w zeszły piątek, sobotę, niedzielę była wystawa minerałów i jubilerstwa poszedłem na nią i żałuję :( nie warta czasu ani pieniędzy. Bilety były po 7 i 5 zł normalne/ulgowe, czyli nie najtaniej jeśli zwrócimy uwagę na mały obszar wystawienniczy. Generalnie z minerałami były tylko 3 stoiska za to pojawił się chłam bazarowy, jakieś stoisko z lapkiem i kamerką do irydologii, jakieś obszerne stoisko z herbatami i ziółkami, ozdobne wyposażenie domowe, czyli minerały tylko w nazwie :(
Na dodatek trafiłem chyba na porę obiadową bo się część wystawców zajmowała bardziej chińszczyzną w styropianach niż klientem co nadało specyficzny aromat wystawie podkreślony brakiem wentylacji. Porażka na całego bazar jubilerski w szklarni z aromatem kuchni chińskiej. Jedno jest pewne wystawę zapamiętam tyle że negatywnie. To co przy wystawach lilij czy róż działa in plus tym razem dobiło wystawę.
Na pocieszenie mam tylko ciekawostkę którą wypatrzyłem i nawet cykłem jej fotę /ale telefon to kiepski aparat/ którą widać poniżej.
Ciekawa /moim zdaniem/ zakładka do książki żeby nie cena to bym i kupił ale po szybkim przeliczeniu kosztów elementów okazało się że robocizna ma wielką cenę :> więc pewnie zrobię sobie taką zakładkę sam i pod wymiar. Na focie nie widać tego ale są to dwa większe kamienie umocowane na takiej stalowej jubilerskiej lineczce co naprawdę fajnie wygląda i działa tyle że sprzedawane były tylko w jedynym „słusznym rozmiarze” co też mi się nie podobało bo jak zakładka dyndasi za wiele to przeszkadza. Generalnie pomysł bardzo fajny wykonanie ładne ale ta cena :( i brak rozmiarówki powodują /moim zdaniem/ niską sprzedaż bo zainteresowanie widziałem było.
Hej :-)
wystawa wystawą ale ja poproszę notkę o Edku ;-) Zaintrygowała mnie ta historyjka…ma dobry początek ;-)
Ja też kilka takich osób spotkałam w życiu i też z sentymentem ich wspominam…No, może nie takich jak Edek. Każda z tych osób była na swój sposób szczególna, ale wiesz o co mi chodzi?
pozdrawiam z upalnej Łodzi :-)