Tak sobie na facebooku czytam co inni piszą o wyborach.
Trafiłem tam na ciekawe twierdzenie odmawiające prawa do głosu poza swoim miejscem płacenia podatków. Coś w nim od samego początku mi nie pasowało ale nie mogłem się określić. Chodziło mi o kwestię lokalności. Kto jest bardziej wartościowy dla społeczności lokalnej ten co płaci podatki czy ten co się w nią angażuje.
Jestem przekonany że niepłacący podatków aktywista ze szpadlem sadzący drzewa na dzielnicy jest lepszy dla społeczności lokalnej, niż zarozumiały buc (płacący podatki) co rzuca kiepy na chodnik i nie szanuje pracy dozorcy (i nie dam sobie wmówić że dzięki śmieceniu daje on dozorcy pracę).
Uważam że liczy się człowiek a nie podatki które się płaci, rozumowanie „nie płacisz = nie głosujesz” jest wstępem do „płacisz więcej = jesteś wybrany” a to już by było całkiem złe.
Dla mnie jest jasne: Od podatków jest ważniejsza każda złotówka wydana w mojej dzielnicy, bo to znaczy że mój szewc, fryzjer, czy pani pietruszka z warzywniaka zarobiła. Skoro zarobili to nie splajtują i wszystkim będzie żyło się lepiej.
Jak upadnie lokalny handel i usługodawcy wtedy wszyscy zapłaczemy i dlatego choć przepłacam za papier toaletowy (1zł za zgrzewkę), płyn do zmywania naczyń (50gr) to kupuję je pod domem nie w supermarkecie. Mnie to dziesięć złotych miesięcznie nie zbawi, a daję szansę utrzymania się firmie która nie wykorzystuje pracowników bo tak jak moja jest jednoosobowa i składa się wyłącznie z szefostwa :D. Zresztą na zakupach pod domem i tak zaoszczędzę bo nie wezmę nadprogramowo jakiegoś badziewia za 4,99zł czy innej zbędnej pierdoły za 3,87 zł.
Oszczędzanie to przede wszystkim nie wydawanie pieniędzy, a nie wydanie 200zł aby dostać kupon na 2 złote.
Naprawdę widzieliście firmę handlową która chce aby jej klienci wydawali u niej mało?, wierzycie w to? Na taki obraz spece od manipulacji zakupami i w wyciąganiu pieniędzy kreują supermarkety. Nie mamy szans w starciu z bandą inżynierów półki sklepowej, oni studiują jak wciskać towar, ich stać na badania jak towar nam upchać do wózka, dlatego wolę mój „warzywniak” przynajmniej nie jestem tam psychomanipulowany w naukowy sposób :D