Tyle już napisano o WordCamp Lublin że sam nie wiem czy warto coś jeszcze dodać.
Ogarnięcie jednej lokalizacji na spanie, wykłady, warsztaty i middle party to było mistrzostwo świata, w dodatku z grilem na dachu Lublina. Szymon i super ekipa wiedzą że mają mój szacun za organizację, bo im to mówiłem, ale powtarzam jak by tu trafili przez przypadek. Inna sprawą jest że pewnie w totalnym amoku zamykania konferencji (po trzech ostrych dniach na nogach) pewnie wyleciało im to z głów, ale kto nie robił takiej imprezy to nie wie jak to jest.
Było świetnie na WordCamp Lublin
Zacznijmy od miasta, Lublin jak Lublin fajny, z koślawymi chodnikami, miejscami jak zatrzymanymi w kadrze takie wczesne lata 90 ubiegłego stulecia, miejscami z rynsztokami które nie są ozdobami tylko funkcjonującą tkanką miasta. Nie zmienia to faktu że mają również urokliwe miejsca jak to z balonami.
Ludzie jak to na WordCampie życzliwi i wyrozumiali (na innych konfach bym się raczej nie zdecydował gadać ze sceny) a tu nie ma problemu. Nawet jak profesor Dziuda czy profesor Pietrzak strofują to nie dla zasady żeby wykazać swoją wyższość, ale po prostu weryfikują głupoty w realtime żeby się nie rozprzestrzeniały. Generalnie poza trochę zamykającymi się w swoim sosie firmowymi klanami (co to zarazem mają wyjazd integracyjny i szkoleniowy) wszyscy byli otwarci na innych.
Organizatorzy #wcLublin błysnęli nowymi pomysłami zrobili gierkę która przegoniła ludzi po stoiskach co było napewno lepszą formą promocji niż zwykłe stolikowanie. Po za tym zrobili osobną ścieżkę warsztatów. Dobre to i złe zarazem, warsztaty z racji swojej specyfiki zajmują więcej czasu niż prelekcje. Będąc jednak pragmatykiem (z prelekcji będą nagrania z warsztatów nie) zapisałem się na dwa warsztaty. Zeżarły mi masę czasu i pokryły najciekawsze dla mnie prelekcje, ale nie żałuję. Aktywne uczestnictwo w nich zwróciło się wiedzą (choć dzieciątko nie dawało rady) i bonusami :)
Jak dla mnie mistrzem prezentacji w tej edycji został Tomasz Palak i wygrał socialmedia (choć uporczywie myślę czy nie ex aequo z Jakubem który ogłosił przerwę kawową która była potrzebna choć nieistniejąca w agendzie), wykład Daniela Wlaźlaka o SOLR był zbyt mądry jak dla mnie – coś tam rozumiałem ale to inna liga, na prelekcja Kamila Porembińskiego o skalowalnej architekturze podniosła mi wiedzę o dostępnych możliwościach zarządzania skalą. Drugi dzień był luźniejszy, dla mnie wartościową prelekcją zdecydowanie była prezentacja Krzyśka Dróżdża.
Do zapamiętania – jak zobaczę w przyszłości jakąś prezentację z tytułem zawierającym sugestię że pagebuilder może być dobry to uciekam. Kolejny raz poszedłem na taką prezentację i kolejna porażka, najwyraźniej to niezależne od miasta i rangi imprezy. Co ciekawe również jakość tych prezentacji jest pagebuilderowa (w tym ciemnym znaczeniu).
Do zapamiętania 2 – bierz jedynkę w hotelu, albo współlokatora który nie będzie jak kukułka przylatywał co 2 godziny z tekstem „ale ze mną się nie napijesz” w chwili kiedy masz palnąć mówkę o 11 rano przed setką ludzi. #anipiciaanispania
Moje ulubione tegoroczne zdjęcie to „Czworaczki„.