Podsumowanie konferencji jest krótkie:
Jeszcze raz się udało… ;)
Można odetchnąć po ostatnich aktywnych dniach.
Zdecydowanie wolę być uczestnikiem WordCampa niż organizatorem. Kolor koszulki i prestiż „Organizator” na identyfikatorze na mnie nie działają. Ale jednak jeżeli za kilka lat WordCamp wróci do Warszawy, to znów przyłożę łapkę do jego organizacji (jeśli będzie potrzebna), bo mimo wszystko warto.
Co straciłem jako jeden z organizatorów?
- Before party (ktoś musiał być rano żeby pootwierać wszystko)
- Midle party (ktoś musiał być rano żeby pootwierać wszystko)
- Połowę prelekcji z pierwszego dnia (ktoś musiał rozdać identyfikatory i takie tam)
Największa moim zdaniem wpadka?
- Niefrasobliwość 2 prelegentów (niestety nie mieliśmy na to wpływu)
Największe czary?
- Pogańskie kółko modlące się o/do/dla Matta :>
Najśmieszniejsze sformułowanie?
- Caryca
Największa tragedia?
- WordUpowa Syrenka stała się poprawna politycznie i straciła cycki w awatarze.
Byłem na setkach konferencji z różnymi budżetami i jako catering zazwyczaj była cienka kawa i dyżurne ciastka, czasem obiad z łososiem i innymi specjałami. Jednak wszystkie były po prostu nudne i nieprzemyślane. Nasze dziewczyny rozwaliły mnie jakością menu. Przy niskim budżecie wyczarowały owoce, ciasta, kanapki mięsne, wegetariańskie, bezglutenowe…
Normalnie szacun dla drimtim i osób niewymienianych w czołówce jak Marianna, Marsjanin z marsa czy Maciek bez identyfiaktora.
Generalnie dzięki sporemu zespołowi jakiegoś super wielkiego natłoku prac nie odczułem, choć w okresie półrocznych przygotowań „parę godzin” pracy poświęciłem na to wydarzenie, choćby na obsługę WordUp -ów które wymusiła centrala ;).
Pocieszam się że są nagrania i obejrzę wszystko w wolnej chwili. Najgorsze dla mnie jest, że nie mam jak bezstronnie ocenić czy to była udana impreza.
Póki co komentarze są przychylne i nie wytykają większych braków :)
I to tyle wspomnień z kuchni WordCampa.
PS
Kaśka mimo wszystko dzięki że mnie w to organizowanie ubrałaś.
Skąd takie negatywne podejście? Osobiście spełnianie się jako lider zespołów, organizator przynosi niesamowicie potężna dawke motywacji :-)
Kwestia czego kto potrzebuje, mam wewnętrzne źródło oceny i motywacji. Bycie na świeczniku i poklepywanie po plecach że dobra robota nie kręci mnie. Tyra była niezła, zaś zapłatą że nie zobaczyłem na spokojnie żadnej prelekcji, nie mówiąc już o byciu klucznikiem, co spowodowało że nawet się rumu ze znajomymi nie napiłem.
może też uda mi się kiedyś wybrać