czemu cisza na blogu?

Ano sprawa prosta dzieje się i czasu brak…

Po 4 latach przestałem się zajmować serwisem internetowym pewnej Uczelni i buduję coś własnego. Jak już w końcu bubelCMS zaczął być stabilny i spełniać swoje zadania (w miarę swoich możliwości), pojawiła się nowa dyrekcja i postanowiła kupić nowy CMS.

Cóż można i tak, nie mnie w tym przypadku osądzać ROI i inne takie tam współczynniki (najwyraźniej pomijalne dla Uczelni).

Brałem udział przy w wyborze oferenta, postawiłem kilka moim zdaniem zasadnych żądań no bo skoro nowy serwis to niech korzysta z semantyki, niech się dobrze indeksuje itd. Jakość nadesłanych ofert nie powalała :( (i wyszło jak zawsze :/ )

Niektórzy oferenci nie rozróżniali semantycznego web-a od semantycznego HTML-a <rotfl>. Przetarg wygrała jakaś tam firma która się chlubiła jacy to nie są świetni blebleble na hasło „xxx” [sic. skreślone bynajmniej nie porno] ich cms jest na 2-3 miejscu w google. Na moją polemikę że to naciągana pozycja i nie przestrzegają zasad wielkiego g dla webmasterów dowiedziałem się że się nie znam*. Pytanie „Jak strona Uczelni w wyniku ich złych praktyk pozycjonerskich dostanie bana kto pokryje straty?” zostało bez odpowiedzi…

Być może z powodu wrodzonego krytycyzmu z całego procesu konstruowania i wdrażania nowej strony zostałem wykluczony (władni poszli szybszą i łatwiejszą ścieżką). W sumie dobrze! nikt mi teraz nie zarzuci braku kompetencji na podstawie tego co zostało zaakceptowane i wdrożone. Skoro łatwość kreowania tekstowych bannerków w edytorze on line jest ważniejsza niż wyższa pozycja w wynikach wyszukiwania, to przepraszam nie mam o czym rozmawiać. Przyznaję ten CMS jest wygodny dla redaktora (to dobra polityka zdobywania klienta dla producenta CMS-a), niestety nie idzie za tym to co ten CMS miał zapewnić czyli łatwość dotarcia do informacji przez klienta Uczelni i natywne dobre pozycjonowanie. Moim zdaniem wygoda redaktora wygrała ze skutecznością przekazu informacji i wydajnym samoistnym pozycjonowaniem.

Ciekaw jestem czy faktycznie kreacja profesjonalnych bannerów była by droższa niż koszty jakie teraz poniesie Uczelnia na reklamy w google wyrównujące to co mogło generować się samoistnie.

Jakość wdrożenia jest dla mnie żenująco-śmieszna no sorry bubelCMS ma brata :D

Newslettery odsyłają do adresu nazwa@fimy.pl a w księgarni faktury były wystawiane z nagłówkami informującymi że sprzedawcą jest  _istniejącą_ firma z „popierdółki dolne” nie Uczelnia. Wygląda na to że „specjaliści” postawili na produkcji nieskonfigurowany system przeniesiony prosto od innego klienta nic sobie nie robiąc że Uczelnia może mieć kłopoty za nierzetelnie wystawiane dokumenty księgowe.

Po moim alarmującym mailu do wszystkich świętych na Uczelni od ponad miesiąca utrzymuje się stan że zamówienia w księgarni nie można dokończyć :>. Przyznaję rozwiązanie skuteczne, działa, nikt nic nie kupi, ale czy klient wróci by kupić? Nie rozumiem czemu w ponoć tak świetnym modułowym systemie nie można czasowo zablokować/wyłączyć/ukryć modułu księgarni choćby na czas inwentaryzacji magazynu? Ale ba, czemu przed wypełnieniem zamówienia i wprowadzeniem kompletu danych (adresy nipy itp.) księgarnia nie ma choćby szitowego ekranu blokującego w stylu „Przepraszamy nie działa, aktualizujemy dane w księgarni” albo cokolwiek. Wszystko mniej zrazi klienta wypełniającego długi formularz zakupu, po wysłaniu którego dostaje pusty biały ekran.

BTW wczoraj dyrektor wydawnictwa żalił mi się że nie ma od 2 miesięcy żadnego zamówienie przez internet, a wcześniej działało…

* przestroga dla wierzących takim magikom;
po ostatnich porządkach googla super pozycjonujący się cms firmowy nie występuje już na wspominane słowo kluczowe w pierwszych 200 wynikach wyszukiwania (dalej nie szukałem).

Autor: Niedoszły Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *