Trzynasty jutro a dziś buba

Bo praca zespołowa fajna jest, zwłaszcza w zespole narzuconym odgórnie. Utworzonym ze zmiotek czyli osób które po pierwszej selekcji nie nie miały swojego zespołu.

Najpierw jedna koleżanka z „kreatywnego zespołu wielkiej mocy” ;) rzuciła studia, potem się okazało że druga ma internet tylko w pracy i spotykać się może tylko tam po godzinach („bo gdzie indziej to będzie za daleko miała dojeżdżać”) a Nina jedyna która się bardzo się przejmowała napisaniem pracy nie pociągnie za sobą dwóch kotwic.

Tak przyznaję się byłem kotwicą w tym projekcie. Cóż w mojej ocenie (i praktyce też) taką pracę można na spokojnie napisać za pomocą pracy grupowej poprzez maila. Kobiety miały parcie żeby się spotykać co niestety kolidowało z moim trybem pracy. No sorry ale jeżeli na spotkaniu najważniejszym problemem jest częstotliwość zapisywania dokumentu to nie jest to spotkanie zbyt owocne. Zawaliłem dwa terminy spotkania raz bo spędziłem dzień w klopie a termin drugiego spotkania narzuciła asertywna koleżanka bez prawa sprzeciwu u innych :) Napisałem że w ten dzień nie mogę, ale jak dziś widzę dało to nic. Po tym spotkaniu kobiałki podesłały mi draft tego co wymyśliły do zapoznania się i wzbogacenia czymś jeszcze. Ulepszyłem treść,  dopisałem zakończenie, wysłałem… czekam na reakcję… i nic, z bólem zegara zaproponowałem spotkanie w dowolnym dniu ubiegłego tygodnia cisza…

To puściłem pytanie czy żyją :) i okazało się że młodzież potrafi się zachować a dojrzała bibliotekarka nie.

Nina dzięki za odpowiedź na maila, jeśli kiedykolwiek tu byś trafiła wiedz że masz mój szacunek za pracę którą wykonałaś i odwagę cywilną której zabrakło starszej Pani asertywnej. (i tak jak się spotkamy to Ci powiem że masz we mnie przyjaciela i darzę Cię szacunkiem)

Miłe Panie mnie wykluczyły z projektu wysłały go wykładowcy i nawet nie raczyły poinformować o tym fakcie.

Bosz jak ja tęsknię za moim starym rocznikiem…

W sumie to nawet jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy bo naprawdę usiądę spokojnie w weekend i napiszę pracę poprawkową. Tak nasze pierwsze wspolne dzieło jako jedyne na roku zostało odrzucone bo było nie na temat :>

Najfajniejsze jest że nie szkoda mi czasu jaki zmarnowałem na ten eksperyment wykładowcy (bo tak odbieram utworzenie tego zespołu). Miałem okazję zdobyć doświadczenie w kontrolowanych warunkach co się dzieje gdy buduje się na siłę zespół z przypadkowych osób z których żadna nie bierze się za liderowanie.

Autor: Niedoszły Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

2 komentarze

  1. Miałam podobną sytuację na magisterce – przypadkowa trzyosobowa grupa (ich dwóch i ja) i naprędce przygotowywana prezentacja, przy której pracę jeden z nich całkiem sobie odpuścił. Drugi prezentację zrobił, ale tak, że gdybym dla swojego własnego spokoju swojej wersji tekstu prezentacji nie zrobiła, to z zaliczeniem pięciopunktowego fuckultetu moglibyśmy się pożegnać. Innym razem grupa była dwuosobowa i też moja prezentacja nas uratowała. Dlatego nie przepadam za pracami zespołowymi.

  2. Praca zespołowa po godzinach, na studiach zaocznych?
    Przecież z całego zespołu KILKUOSOBOWEGO zawsze JEDNA osoba bierze owo brzemie wykonania pracy za pozostałe osoby…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *