Panoptykon – Nadzór niekontrolowany

To był szalony tydzień :) nawet jak na mnie sporo się działo.

Poniedziałek wyczynowa gra w USOS. We wtorek w południe konferencja Panoptykonu potem zabawa w opowiadacza. Czwartek, piątek kongres „BIBLIOTEKA: WIĘCEJ NIŻ MYŚLISZ!”, a sobota i niedziela Blog forum Gdańsk 2011. Uff dałem radę przetrwać teraz trzeba to jakoś opisać :D

Generalnie konferencja „Nadzór niekontrolowany” była niezła. Myślałem że druga część poświęcona monitoringowi wizyjnemu mnie nie zaciekawi ale znalazłem i w niej sporą dawkę ciekawych informacji.

Panoptykon - konferencja "Nadzór niekontrolowany"Podobno punktualność jest grzecznością królów. Niestety jak ostatnio każda konferencja na której jestem zaliczyła poślizg czasowy i rozpoczęła się słowami „Przepraszamy za opóźnienie…”.
Przyszło sporo osób zainteresowanych prawami do poszanowania naszej wolności i dobrze trzeba o tym rozmawiać. Podczas pierwszej części konferencji można przyjąć że sala była pełna. Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz zwróciła uwagę, że nie tylko państwo nas monitoruje, ale nawet sąsiad sąsiada i zaczyna to być sporym problemem. Jednak z jej wypowiedzi najbardziej w głowi mi utkwiło:

Nadzór zabija zmiany i ja tego się bardzo obawiam

Przyznaję jestem fanem Ireny Lipowicz bo widać, że interesuje ją ta tematyka nie przyszła bo wypada, tylko naprawdę chce znać różne opinie. Miała bardzo dobre wystąpienie, przytoczyła ciekawy przykład ze Skandynawii, gdzie w wyniku utworzenia ogólnodostępnej bazy zdrowotnej powstają patologie. Ludzie ukrywają choroby w obawie przed utratą pracy. Nauczyciel miał depresję (po stracie kogoś z rodziny) ale nie mógł iść do psychiatry po poradę bo wizyta u takiego lekarza automatycznie doprowadziłaby do zwolnienia go z pracy (takie maja prawo). Powstaje problem społeczny, ludzie z powodu zbyt łatwego dostępu do danych chorobowych przez różnych urzędników albo się nie leczą, albo czynią to w tajemnicy.

RPO lubi mnie zadziwić, wychodziła już z sali, była za drzwiami (na samym początku powiedziała ile może zostać na konferencji) gdy ktoś poruszył nowy watek dyskusji, stanęła a nawet dała krok w tył żeby lepiej słyszeć czy warto zostać jeszcze chwilę. Nie widziałem takiego zaangażowania u żadnego innego przedstawiciela władz.

Rozczarowałem się trochę bo miał wziąć w konferencji udział Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych ale nie dotarł. Jego poprzednie wystąpienie które widziałem było ciekawe liczyłem, że i tym razem się czegoś fajnego dowiem.

Wypowiedzi pozostałych panelistów nie poruszyły mnie zbyt mocno, nie były złe ale nie porywały. Trochę rozbawienia wniosła wypowiedź dziennikarki Gazety Wyborczej Ewy Siedleckiej. Przyznała że nie robi zakupów w warzywniaku pod domem bo sklepikarka pozna jej preferencje, za to w markecie założyła sobie kartę lojalnościową. Normalnie myślałem że spadnę z krzesła jak wyraziła zdziwienie że podesłali jej reklamówkę :D Swoją drogą wdzięczny jej jestem za rozmowę w kuluarach, dzięki niej sporo się dowiedziałem na co zwracać uwagę i jak przygotowywać informację dla dziennikarzy. Warto rozmawiać i poznawać sposób myślenia drugiej strony to czyni kontakty lepszymi.

Bardzo treściwą prezentację pokazał Paweł Waszkiewiczz Katedry Kryminalistyki WPIA UW. Z jego prezentacji wynikło jedno, dzięki kamerom czujemy się bezpieczniejsi i zwalamy odpowiedzialność na innych siedzących po drugiej stronie kamery.

Podczas naukowo prowadzonych badań monitoringu wizyjnego (ten sam rejon, dwa miejsca kontrolne, czas przed powieszeniem kamery i po, itd) wynikło, że powieszenie kamery nie zmieniło nic w temacie przestępczości. Ilość incydentów się nie zmieniła. Jak kradli, tak kradną dalej, jedynie czasem udaje się dzięki monitoringowi coś udowodnić przestępcy, ale nie działa to prewencyjnie. W wyniku powieszenia kamer za to pojawił się problem unikania odpowiedzialności. Nikt nie chce się narażać zwracając menelom uwagę skoro przez oko kamery ktoś obserwuje i to właśnie on jest odpowiedzialny. Dochodzi do takich absurdów, że matki zostawiają samotne małe dzieci na podwórku „bo przecież są kamery i nic się dziecku nie stanie a na pewno mu ktoś od ręki pomoże w chwili wypadku”. Najwyraźniej mamusie nie wiedzą że jeden emeryt obserwuje 30 albo i więcej kamer jednocześnie, że ma na monitorze malutkie „żuczki” albo sekwencyjne migawki tylko i na dodatek czasem śledzi ekrany sprzątając kanciapę czy oglądając mecz.

Trochę to przerażające bo z przeprowadzonego badania wynikło, że aż 44% osób widząc kamery zwalnia się z odpowiedzialności za to co się dzieje w zasięgu ich ręki, spychając odpowiedzialność na operatora.

Ciekawostką było uchylenie rąbka tajemnicy przez jednego z prelegentów, że na badania służące stworzeniu systemów monitorujących ludzi idzie niesamowita kasa. Wspomniał o 100 projektach badawczych a każdy z budżetem 15 mln € i na dodatek nie ma pewności iż w ich efekcie taki system monitoringu zostanie wdrożony. Jak do tej pory nie schwytano żadnego terrorysty dzięki takim systemom, jedynie podstawowa praca wywiadowcza (informatorzy, inwigilacja, itd) daje pożądane efekty. Jakoś to mnie nie dziwi :> zawsze uważałem, że oglądanie telewizji nawet przez 100 policjantów nie złapie ani jednego złodzieja.

 

 

Autor: Niedoszły Bibliotekarz

Dinozaur pamiętający czasy LOAD "*",8,1 oraz szczęśliwy posiadacz BBS-a przez tydzień. Wizjoner, z żalem w sercu obserwujący jak "dziki zachód" internetu upada na kolana pod wpływem polityków i korporacji. Aktualnie władca CMS-ów na państwówce. Wyznawca synergii oraz Pastafarianizmu. Możesz go podglądać na Facebooku czy Twitterze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *